Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2009

Czemu służy krytykowanie?

Czy w czymś pomaga? Myślę, że nie. Krytykując innych tylko przysłaniam swoje błędy i niepowodzenia, które posiadam jak każdy człowiek, jest to forma nieustannego porównywania się, czy oby ktoś nie jest lepszy ode mnie. Może sobie podświadomie tłumaczę w ten sposób, że nie jest ze mną najgorzej, bo wobec innych tak źle nie wypadam. W ten sposób zwalniam się z pracy nad sobą. Zresztą łatwiej jest zajmować się innymi niż sobą, to nic nie kosztuje i nic z siebie nie trzeba dawać. A może należy spróbować jednak patrzeć się na bliźniego w pozytywniejszy sposób i zacząć dostrzegać zalety. Każdy z nas w końcu jest w nie tak bogaty. Jeżeli by doszukiwać się u innych pozytywów, to wówczas istnieje zagrożenie, jak ja od tej strony wyglądam. Może to by mobilizowało do nieustannego udoskonalania swego potencjału dobra. Jedynie porównywanie się w tym duchu jest zdrowe. Św. Paweł powie w dobrym się prześcigajcie. Może, więc warto w tym dobrym się prześcigać, nie czyniąc nikomu wyrzutów, czego nie zro

Quo Vadis?

Każda droga ma swoje miejsce przeznaczenia, każdy kierunek ma swój cel. Robimy wiele, aby odnieść sukces zawodowy, prywatny. Zakładamy sobie cele i staramy się je zdobyć. Tak samo jest w życiu duchowym. Każdy czyn, każdy dzień przybliża mnie do kierunku, który obrałem. Staram się pokonać przeszkody, choć czasem wiele mnie to kosztuje. Dlatego warto pytać się każdego dnia, dokąd podążam? Gdzie moje decyzje mnie zawiodą i czy jest to właściwy kierunek? Dokąd podążasz człowiecze? Gdzie zajdziesz? Obym zawsze obierał ten dobry kierunek, zgodny z Wolą Bożą. Jest ważne jak kroczę i gdzie kroczę, jest ważne, abym wiedział, co chcę osiągnąć i na ile moje zachowanie przybliża mi wyznaczony cel…

Sekularyzacja - zeświecczenie,

Cóż oznacza? Kto za jej postęp ponosi winę? Myślę, że po trochu każdy chrześcijanin. Każde niedane w porę świadectwo, każde profanum przyczynia się do tego. To, co stanowi Chrześcijaństwo oparte jest na wierze i tradycji, jeżeli my dorośli nie przekażemy ją następnemu pokoleniu, to nastąpi w pełni neopoganizm. Każdy z nas jest za to odpowiedzialny. Jeżeli dziecko nie zobaczy zachowanego sacrum u dorosłych, to gdzie je ma zobaczyć? Jeżeli dziecko do kościoła jest wprowadzane jak do jakiejś sali gimnastycznej, to nie żądajmy od niego szczególnego respektu do Świątyni, w której mieszka Bóg. To owoce takich zachowań dorosłych w kościele wobec Pana Boga i dzieci nazywamy SEKULARYZACJĄ, postępem ku nie wierze. Przerażający to widok, gdy dorośli chrześcijanie wprowadzają do Domu Bożego młode pokolenie i w ogóle nie zwracają uwagi na Najważniejszego Gospodarza tego miejsca - Jezusa Chrystusa, ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie. Nikt z nas nie pozwoliłby sobie na gości ignorujących nas, ja

Miłośc Miłosierna,

tyle się o Niej mówi, pisze. Trzeba doświadczyc bezradności, aby Ona stała się Panią twego sreca. Tylko wtedy jesteśmy wstanie pojąc Jej tajniki, choc są one do końca niezgłębione. Każdy chrześcijanin doświadcza Jej na miarę swoich możliwości, na miarę otwartego serca. To Ona reguluje nasze życie, napełnia nas optymizmem i pozwala nim się dzielic. Człowiek obdarowany nie może tego daru zatrzymac tylko dla siebie - nie ma takiej opcji. Miłośc Miłosierna zobowiązuje. Jeżeli ci zostało darowane, a przecież podczas każdego sakramentu pokuty jest ci wiele darowane, to o ile więcej ty powinieneś darowac. Bez lęku i skąpstwa. Wchodząc do kruchty naszego kościoła, prawie zawsze napotykam biednych i bezdomnych na własne życzenie, czasem muszę ich "pogonic", przywrócic do ładu, jednak zawsze spogądam na nich z przymrużeniem oka, zawsze udaje, że wiele nie wiedzę. Dopiero jak przegną to reaguję. Oni w końcu też są Dziecmi Bożymi, czasem nawet są bliżej Boga Ojca niż ja. Jedynie On to wi

Doświadczenie bezradności

wcale nie musi gasic, lecz powinno przybliżac człowieka do Boga Ojca. Czasem zachowuję się jak małe dziecko, które pragnie wszystko wykonac sam. Stara się byc wielkim i niedopuszcza do siebie możliwości błedu i poraszki. Wkrada się lęk, że Bóg kocha te grzeczne dzieci, a te "be", to tak nie za bardzo. Błąd na starcie. Błąd, ponieważ "Bóg kocha mnie takiego jakim jestem, raduje się każdym moim gestem..." Cóż to oznacza? A właśnie to, że On kocha mnie takiego pogiętego, naturalnego. Ojcowskie upomnienia wcale nie wskazują na brak miłości, czy brak akceptacji, one tylko zachęcą do pracy nad sobą i swymi wadami. Naturalnośc i normalnośc pozwalają zdrowo ocenic co osiągnołem a co jeszcze jest przede mną. Doświadczenie bezradności zatem zachęca do ufnej i pokornej modlitwy: "...nie moja wola, lecz niech się Twoja dzieje...". To Bóg mój los zabezpiecza i nie pozwoli mi odłączyc się od Siebie. A bezradnośc to zbawienne doświadczenie Miłości Miłosiernej...