Doświadczenie bezradności

wcale nie musi gasic, lecz powinno przybliżac człowieka do Boga Ojca. Czasem zachowuję się jak małe dziecko, które pragnie wszystko wykonac sam. Stara się byc wielkim i niedopuszcza do siebie możliwości błedu i poraszki. Wkrada się lęk, że Bóg kocha te grzeczne dzieci, a te "be", to tak nie za bardzo. Błąd na starcie. Błąd, ponieważ "Bóg kocha mnie takiego jakim jestem, raduje się każdym moim gestem..." Cóż to oznacza? A właśnie to, że On kocha mnie takiego pogiętego, naturalnego. Ojcowskie upomnienia wcale nie wskazują na brak miłości, czy brak akceptacji, one tylko zachęcą do pracy nad sobą i swymi wadami. Naturalnośc i normalnośc pozwalają zdrowo ocenic co osiągnołem a co jeszcze jest przede mną. Doświadczenie bezradności zatem zachęca do ufnej i pokornej modlitwy: "...nie moja wola, lecz niech się Twoja dzieje...". To Bóg mój los zabezpiecza i nie pozwoli mi odłączyc się od Siebie. A bezradnośc to zbawienne doświadczenie Miłości Miłosiernej...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek planuje Pan Bóg krzyżuje...

Jeśli tylko chcesz...

Warto rozmawiać – czyli prowadzić dialog